Choć z nie jestem wykształconym plastykiem, architektem ani magistrem sztuki, to jednak to co robię można w pewnym sensie nazwać „sztuką” – „sztuką” codziennego użytku, „sztuką” tworzenia czegoś często z niczego. Dzięki mojej „sztuce” przedmioty dostają drugie życie, są piękniejsze, bardziej kolorowe, dekorują naszą przestrzeń życiową.

Ale ileż można takich przedmiotów gromadzić dla siebie, dla jednego domu? Dlatego postanowiłam się podzielić moją „sztuką” z innymi.

 

Ileż radości może dać kolorowe pudełeczko, czy oryginalna deseczka, niepowtarzalna doniczka, czy słoiczek ozdabiający kuchenną półkę.

Bardzo wiele!

 

To co robię, robię bo to lubię – i takie jest moje przesłanie. Tylko robiąc co się lubi można uzyskać radość i zadowolenie choćby dzień za oknem był bardzo, bardzo smutny i szary!– to takie specyficzne hobby.

 

Moje prace wykonuję często tygodniami. Każda jest dopieszczona i wykończona. Nie robię ich na ilość! Czasem dekorowany przedmiot czeka na dokończenie tygodniami, czeka na lepszy dzień, lepszy pomysł, wenę twórczą. Często uzyskany efekt jest inny niż zamierzony, ale tak jest lepiej. Twórcza praca to nie fabryka, nie chodzi o to aby było od linijki, aby szybciej i więcej. Każdy przedmiot musi dojrzeć…. i taka właśnie jest ta moja „sztuka”!